There was a problem loading image 'images/klepsydra.jpg'
There was a problem loading image 'images/klepsydra.jpg'
There was a problem loading image 'images/grb.jpg'
There was a problem loading image 'images/grb.jpg'
There was a problem loading image 'images/Chop_polski_16_padziernika_1928.png'
There was a problem loading image 'images/Chop_polski_16_padziernika_1928.png'
Dzień Zaduszny, czyli Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych, to potocznie dzień modlitw „za dusze”. To także czas wspomnień o ludziach, którzy przeminęli a którzy byli ważni w historii danej społeczności, czas wspomnień o ludziach, których nazwiska znamy, ale tak naprawdę bardzo niewiele wiemy o ich życiu i działalności. Jedną z takich osób, której nazwisko jest z pewnością znane każdemu mieszkańcowi Żmigrodu był Leon Karciński. O jego życiu rozmawiamy ze znanym regionalistą Piotrem Figurą.
- Ostatni burmistrz…
- Prawie jak „ostatni zajazd na Litwie”.
- Czy to będzie historia szlachecka?
- Nie. W żyłach Leona Karcińskiego nie płynęła „błękitna krew”. Był synem szewca, a został burmistrzem dwutysięcznego miasteczka, więc jeśli już mamy klasyfikować tę biografię to proponuję: „historia awansu społecznego”.
- Żył w ciekawych czasach: zabory, I wojna światowa i II Rzeczpospolita.
- Urodził się w Pruchniku 22 sierpnia 1868, a więc w okresie, który historycy nazywają czasem autonomii galicyjskiej. Galicja nie jest już wtedy prowincją Cesarstwa Austrii, tylko autonomią i posiada większą samodzielność decydowania o sobie. W urzędach i szkołach językiem najczęściej używanym nie jest już niemiecki, a polski. Urzędnikami mogą zostawać także Polacy, wykształceni oczywiście, co w tamtych czasach nie było takie powszechne.
- Co wiemy o dzieciństwie Karcińskiego?
- To co można wyczytać z aktu chrztu. Leon urodził się w Pruchniku, a więc ok. 100 km na wschód od Nowego Żmigrodu, w rodzinie rzemieślników. Jego ojciec – Jakub był szewcem. Mieszkali na ulicy Wolskiej pod nr 157 (obecnie to ul. Cicha). Ciekawostką jest, że na tej samej ulicy urodził się zasłużony dla Miejsca Piastowego, błogosławiony Kościoła Katolickiego – ks. Bronisław Markiewicz (1842-1912). Leon miał rodzeństwo, najstarszą siostrę Cecylię, starszego brata Ludwika, młodszego brata Władysława oraz młodszą, przyrodnią siostrę Bronisławę. Dzieci w rodzinie było więcej, ale kilkoro zmarło w niemowlęctwie.
- Miał przyrodnią siostrę, a więc jego matka zmarła wcześnie, a ojciec powtórnie się ożenił?
- Tak, matka zmarła, gdy on miał niewiele ponad 10 lat. Informacje o rodzinie Karcińskich z Pruchnika dostałem od Pawła Romanika, lokalnego historyka. On twierdzi, że gdy matka Leona Karcińskiego – Zofia z Wojtalików – zmarła, Jakub Karciński ożenił się z Cecylią z domu Potyrała.
- Jego ojciec był szewcem, a więc i Leon mógł nim zostać?
- Co więcej, jego pradziadkowie, dziadkowie, a także i ojciec chrzestny – nazywał się Franciszek Guniak – też byli szewcami, a matka chrzestna – Antonina Ledwożyw – była żoną szewca. Wybór takich, a nie innych osób na rodziców chrzestnych może nam coś sugerować. Dawniej do takich spraw podchodzono z większym namaszczeniem niż dzisiaj, dlatego np. hrabianki, urzędnicy, czy nauczyciele często trzymali do chrztu dzieci ludzi ze sobą w ogóle niespokrewnionych. Nie sprawdziłem tego, ale teraz wpadła mi do głowy myśl, żeby sprawdzić czy i Leon Karciński był dla kogoś ojcem chrzestnym… Wracając do tematu, chłopiec miał zgodnie z rodzinną tradycją zostać szewcem. Tak myślę. W Pruchniku chodził do szkoły powszechnej, a potem stamtąd wyjechał…
- Na życiu Karcińskiego bardziej niż ojciec chrzestny zaważył inny wujek, brat jego mamy – ks. Walenty Wojtalik, najpierw od 1876 wikariusz, a w latach 1879 – 1907 proboszcz parafii w Nowym Żmigrodzie.
- Nie wiem tego na pewno, ale wydaje mi się, że wujek-proboszcz wziął siostrzeńca pod swoje „finansowe” skrzydła. Świadczy o tym przede wszystkim fakt, że Leon poszedł do Cesarsko Królewskiego Gimnazjum w Jaśle, a nie np. do Przemyśla, do którego z Pruchnika miał bliżej. Żeby mógł się 8 lat uczyć, potrzebował pieniędzy na czesne i zakwaterowanie. Księdza było stać na taką długofalową materialną pomoc. Karciński był uczniem jasielskiego gimnazjum od września 1880 do czerwca 1888. W Jaśle zdobył wykształcenie i zmężniał. Gdy tu przychodził miał 12 lat, a odchodził jako 20-latek z maturą. To był duży sukces.
- Czy matura znaczyła tyle samo, co dzisiaj?
- Znaczyła o wiele, wiele więcej i było dużo trudniej ją uzyskać. Wiem dokładnie kiedy Karciński maturę zdawał: 14-15 maja 1888 odbywał się egzamin pisemny, a 1-9 czerwca ustny. I uwaga! Egzamin pisemny obejmował: tłumaczenie z języka polskiego na łaciński, z łacińskiego na polski, tłumaczenie z greckiego na polski, wypracowanie z języka polskiego na temat „Wpływ klimatu na umysłowy rozwój narodów (z przytoczeniem przykładów z historii powszechnej)”, wypracowanie w języku niemieckim „Einfiuss der Griechen auf die Bildung der iibrigen Volker” (czyli „Wpływ Greków na edukację innych narodów”) i 3 zadania z matematyki… Myśli Pan, że dzisiejszy maturzysta dałby sobie z tym radę?
- Śmiem wątpić.
- W 1888 roku Karciński taką maturę zdał. Co prawda nie z wyróżnieniem, ale nie wymagajmy od niego za dużo. Egzamin dojrzałości i tak stawiał go w uprzywilejowanej pozycji. Był wybrańcem losu, bo ktoś zapłacił za jego naukę. Wybijał się ponad przeciętność, bo dał radę gimnazjum ukończyć. Na pewno był człowiekiem kulturalnym, obytym (często jeździł do Krakowa i Lwowa), miał odwagę przemawiać w różnych okolicznościach, a ponadto był oczytany i znał perfekcyjnie język niemiecki.
- Dlatego po maturze poszedł do seminarium…
- Tak, w rok po maturze... Tę informację, często powtarzaną przez starszych Żmigrodzian, długo traktowałem jak plotkę. Dopiero gdy zobaczyłem w szematyzmie przemyskiego seminarium jego nazwisko, to uwierzyłem. Na liście alumnów pierwszego roku, w roku akademickim 1889/1890 jest Leon Karciński. Ten fakt, w moim przekonaniu potwierdza, że wujek Wojtalik pracował nad jego formacją duchową.
- Ale poniósł porażkę wychowawczą.
- Bo młodzieniec po pierwszym roku, a może nawet w jego trakcie – zrezygnował.
- Lub został usunięty.
- Jest taka możliwość. Pewne jest, że w następnych szematyzmach Karciński nie figuruje, a zatem opuścił mury szacownej uczelni. Jako ciekawostkę podam, że w tym samym czasie co Karciński do seminarium wstąpił m.in. Jan Balicki (1869-1948) – dzisiaj błogosławiony. Wśród „kolegów Karcińskiego” odnaleźć można też ks. Wacława Strzelbickiego (1866-1931), który w latach 1899-1901 był wikariuszem w Żmigrodzie i katechetą szkolnym. Zapewne panowie po latach się spotkali…
- A więc Karciński w 1891 znika z seminarium, a dla historyka robi się problem, bo musi szukać jego śladów gdzie indziej, co nie zawsze jest łatwe.
- Rzeczywiście z okresu 1891 – 1897 nie mam żadnych wiadomości o Karcińskim. Myślę jednak, że kwestią czasu jest zdobycie kolejnych źródeł. Jeśli nie ja, to ktoś inny podejmie poszukiwania i w końcu się dowiemy czy Karciński był wtedy na studiach, wrócił do Pruchnika, pracował na kolei czy może wyjechał za granicę? Jest również możliwe, że jak każdy dorosły mężczyzna – poddany Franciszka Józefa I – poszedł do wojska.
- Gimnazjalista z maturą też musiał iść do wojska?
- Na rok, jeśli zgłosił się sam. Po tym okresie, jeśli chciał zostać dłużej, to armia mu to umożliwiała. Być może Karciński podążył tą właśnie drogą, bo po pierwsze w latach 90-tych XIX wieku armia cesarska nie prowadziła działań wojennych, a po drugie tzw. jednoroczni ochotnicy mogli wybierać gdzie chcą służyć i szybko awansowali na podoficera. Ale to tylko jedna z hipotez, którą biorę pod uwagę.
- Jego los od 1897 jest w zasadzie znany. Karciński w tym roku mieszkał już w Nowym Żmigrodzie. Skąd to wiadomo?
- Moją wiedzę w tym temacie opieram na prasie z epoki, do której dostęp jest dzisiaj nieograniczony. Biblioteki cyfrowe zapraszają! Taka np. „Gazeta Lwowska” była zobowiązana do drukowania edyktów sądowych i to właśnie w niej znajdujemy postanowienie o wpisie do rejestru stowarzyszeń zarobkowych firmy „Towarzystwo Zaliczkowe w Żmigrodzie”. Dyrektorem tegoż został ks. Walenty Wojtalik, a w zarządzie zasiadał m.in. Leon Karciński „prywatny w Żmigrodzie”. Towarzystwo przyjęło statut 14 grudnia 1897 roku, wpisano je do rejestrów 28 stycznia 1898.
- Czyli znowu wujek wziął Karcińskiego pod skrzydła. Przyszły burmistrz miał wtedy prawie 30 lat.
- Tak, ta para współpracowała przez kolejną dekadę. Ks. Walenty Wojtalik zmarł w 1907.
- Doczekał więc awansu siostrzeńca na ważne stanowiska.
- Myślę, że bardzo go wspierał, pomagał mu w „karierze”. Gdy Towarzystwo Zaliczkowe powstawało proboszcz miał 48 lat i za sobą 18 lat pobytu w Żmigrodzie. Wrósł już w społeczeństwo i myślę, że jego zdanie trochę jednak ważyło, miało znaczenie. Ale nie było tak, że wszyscy księdza Wojtalika lubili i poważali… Miał wielu oponentów, podobnie jak i jego siostrzeniec.
- Ale zanim porozmawiamy o władzy, polityce i konfliktach, to powiedzmy to otwarcie: najpierw Karciński był urzędnikiem prokuratorii.
- Tak. Spisy urzędników między 1900 a 1904 rokiem wymieniają go jako „Zastępcę C.K. Prokuratorii Państwa do pełnienia funkcji oskarżycieli publicznych dla przekroczeń w okręgu sądu obwodowego jasielskiego”. Terenem jego pracy był okręg sądowy Żmigród, więc nie tylko miasteczko, gdzie był sąd (dzisiaj to budynek liceum), ale i wiele miejscowości wokoło, także spora część Łemkowszczyzny.
- Czy wiadomo jak został urzędnikiem?
- Wygrał konkurs.
- A dlaczego po kilku latach przestał być „lokalnym prokuratorem”?
- W 1904 roku, jak podaje szematyzm był już wiceburmistrzem Żmigrodu. Podejrzewam, że musiał wybierać: albo – albo. Poza tym po prostu chciał zostać w Żmigrodzie, a praca urzędnicza wiązała się z wyprowadzką. W czasach austriackich urzędnicy zmieniali miejsce pracy bardzo często i nie było od tego odwołania. On widocznie nie chciał się przeprowadzić, więc wybrał inną drogę. Najpierw był wiceburmistrzem (zastępcą Karola Puzy), a od kwietnia 1905 burmistrzem (jego pierwszym zastępcą był adwokat Stanisław Dybaś).
- 1905 to ważny rok dla Karcińskiego.
- Bogaty w wydarzenia. Gdy przechodzę obok budynku GOK (dawnej siedziby Towarzystwa Zaliczkowego) i widzę napis 1905 na frontonie, to myślę, że to nie tylko rok oddania tego gmachu do użytku, ale że jest to też „cichy pomnik” Leona Karcińskiego. W 1905 został burmistrzem, podjął trud wybudowania w miasteczku wodociągu i się ożenił. Miał wtedy 37 lat i można powiedzieć, że właśnie wdrapał się na szczyt. Syn szewca…
- Patrząc z boku tak to wygląda, ale gdy zaczynamy wchodzić w szczegóły, to zaczyna się robić intrygująco. Na przykład sprawa ślubu. Jego wybranką była wdowa.
- Anna Helena Brill, z domu Hubaczek. Była młodsza od Leona o rok i pięć miesięcy wcześniej została wdową. Jej mąż, Krystian Edmund Brill był lekarzem miejskim w Żmigrodzie. W akcie zgonu zapisano, że zmarł na gruźlicę. Można by powiedzieć, że nie dochowała żałoby, która po mężu powinna trwać rok… Ale wchodzimy tu w sferę domysłów, bo tak naprawdę nie wiemy jak wyglądała ich sytuacja. Znamy tylko suche fakty. Sekwencja zdarzeń w 1905 była taka: w kwietniu Leon zostaje burmistrzem, 5 maja umiera Krystian Brill, a 21 października Leon żeni się z wdową po lekarzu. Zawarli oczywiście ślub kościelny.
- Bliskość tych wydarzeń może rodzić wiele domysłów.
- Ale to będą tylko domysły. Nawet rodzina Leona Karcińskiego, do której dotarłem nie potrafiła mi powiedzieć nic więcej. Trzeba przyznać, że przestrzeń do plotek jest ogromna, ale póki nie ma źródeł, nie należy doszukiwać się sensacji.
- A czy sensacji nie należy szukać w samym wyborze Karcińskiego na burmistrza?
- Chodzi Panu o jego poglądy polityczne? Myślę, że przykładając dzisiejszą optykę do tamtych czasów zabrniemy w ślepą uliczkę. Początek wieku XX to zupełnie inny świat. Zwolennik narodowej demokracji, jakim był Karciński, mógł zostać wybrany na burmistrza, także przez żydowskich radnych. Przynależność partyjna nie wykluczała współpracy. Nie należy się temu dziwić także dlatego, że Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne w Galicji nie miało tak wielkiego znaczenia jak w zaborze rosyjskim. Karciński był endekiem, nazywano go „wszechpolakiem”, ale za wroga uważali go przede wszystkim zwolennicy PSL. Żydzi mieli z nim poprawne stosunki. Trzeba pamiętać, że te polityczne ruchy dopiero się zaczynały, było dużo emocji i przepychanek pod ogólnym hasłem „nic o nas bez nas” i „kto nie jest z nami jest przeciwko nam”.
- Jak wygląda taka walka polityczna?
- Pismo „Przyjaciel Ludu” było organem prasowym ludowców, drukowano tam wieści z każdego zakątka Galicji, także ze Żmigrodu. A że każdy powód był dobry, żeby siebie pokazać z jak najlepszej, a przeciwników z jak najgorszej strony, to artykułów-donosów jest wiele. Jednym z ciekawszych jest sprawozdanie pewnego ludowca z posiedzenia Towarzystwa Zaliczkowego, zamieszczone w gazecie z 18 marca 1906. Myślę, że tekst ten oddaje nastawienie części społeczeństwa do burmistrza Karcińskiego. Tezy są bardzo proste. Pierwsza: Karciński został wybrany na stanowisko dzięki Żydom, z którymi ma jakieś tajne układy i ceni ich wyżej niż chłopów. Druga: zarówno ks. Wojtalik jak i jego siostrzeniec burmistrz to karierowicze. Trzecia: Towarzystwo Zaliczkowe to „księża kasa”, w którego zarządzie zasiadają Żydzi, co jest skandaliczne.
- Jak Pan ocenia ten artykuł?
- Jest dokumentem epoki, ale jest też dość zabawny, bo w pewnym momencie autor stwierdza, że czas Wojtalika i Karcińskiego w Towarzystwie Zaliczkowym dobiega końca, gdyż jest nadzieja, cytuję: „że na przyszły rok solidarnie chłopi będą głosować na chłopów”. Więc ludowiec najpierw pisze o nieuczciwości proboszcza i burmistrza, którzy faworyzują żydowskich kupców, a za chwilę zaprzecza samemu sobie i przyznaje, że na Żydów, którzy weszli do zarządu po prostu zagłosowali chłopi, że zabrakło im jednomyślności… Jak się później okazało nikt burmistrza nie był w stanie usunąć, bo w Towarzystwie Zaliczkowym zasiadał do końca życia, czyli do 1938.
- Krąży opinia, że Karciński „zafundował Żmigrodowi wodociąg”.
- To duży skrót myślowy, bo kiedy słyszymy wyraz „zafundował” to rozumiemy, że sfinansował, zasponsorował, a to przecież bzdura. Kiedyś już na Pana portalu był ten temat podejmowany. Budowa wodociągu dla miasta Żmigrodu trwała kilka lat, a za jej początek trzeba uznać pomiary wydajności źródeł na północnym stoku tzw. Wilczej Góry prowadzone w latach 1897-1900. Kolejnym krokiem było opracowanie planu wodociągu przez inż. Michała Kornellę z Krajowego Biura Melioracyjnego w Jaśle. Plan ten został opublikowany w lwowskim „Czasopiśmie Technicznym” już w 1901. W tym samym roku, jak donosiła „Gazeta Lwowska” poseł X kadencji wybrany w okręgu 10 (Jasło-Frysztak-Gorlice-Biecz-Krosno-Żmigród-Dukla) – ks. Leon Pastor przedstawił na posiedzeniu Koła Polskiego petycję miasta Żmigrodu o subwencję z funduszu melioracyjnego na budowę wodociągu. Koło zdecydowało poprzeć ten wniosek już wtedy. Przecież Leon Karciński był wtedy urzędnikiem prokuratorii… Sama budowa wodociągu rozpoczęła się później – trwała w 1905 i 1906, a kosztorys zakładał wydatek rzędu 46.000 koron. Skąd wzięły się pieniądze na ten cel? Złożyły się na niego trzy podmioty: Sejm Krajowy, Ministerstwo Rolnictwa i gmina Żmigród, która wzięła kredyt na 30 lat. Każda z tych instytucji zadeklarowała wpłatę 15.333K. Koszt budowy był, jak na warunki żmigrodzkie bardzo wysoki. W 1905 stan czynny majątku wynosił ok. 48,000K, a bierny ok. 8000K. Co więcej, rzeczywistość przerosła plany, bo rozszerzenie sieci oraz zwiększenie ilości studni i hydrantów spowodowały, że całkowity koszt wyniósł 58.181K 22. gr. Skąd Żmigród wziął dodatkowe 12.181K 22 gr. aby zapłacić wykonawcy, firmie inż. Leonarda Nitscha w Krakowie? Tego nie wiemy. Być może to są pieniądze, które wpłacił Leon Karciński, zastawiając swój dom? Może to oznacza wyraz „zafundował”? Plotka pozostaje plotką, dopóki ktoś jej nie zweryfikuje... Pewne jest, że wodociąg ukończono już w czasie, gdy Leon Karciński był burmistrzem. Jednak czy można powiedzieć, że on go „zafundował”? To duże uproszczenie i niesprawiedliwość wobec innych zaangażowanych w tę sprawę osób. Czy nie większy wpływ na realizację tej inwestycji mogła mieć rodzina Potulickich (właściciele dóbr żmigrodzkich od 1890), a zwłaszcza Franciszka z d. Badeni, której krewni – Kazimierz Badeni i Stanisław Marcin Badeni – współtworzyli Koło Polskie, zasiadali w Sejmie Krajowym i mieli wpływ na podejmowane tam decyzje? Gdy przypatrzymy się planowi wodociągu, to możemy zauważyć, że kończył się on właśnie w obszarze dworskim.
- Skąd zatem te plotki?
- Z niewiedzy i z opierania się tylko i wyłącznie na wspomnieniach, które przez 100 lat zostały w naturalny sposób „wzbogacone” przez ludzką wyobraźnię. Słyszałem różne „bajki” o Karcińskim: że na burmistrza wyznaczył go starosta jasielski, że przed wielką wojną uciekł do Wiednia, że w II RP startował w wyborach do Sejmu… To wszystko nieprawda. Za to prawdą jest, że funkcjonowało w Żmigrodzie Towarzystwo Szkoły Ludowej, a burmistrz był jego prezesem. Szkoda, że o tym nikt nie przypomina.
- Jednym z najciekawszych epizodów życia Karcińskiego było niewątpliwie aresztowanie w czasie I wojny światowej.
- To bardzo wyrazisty epizod, pokazujący postawę Karcińskiego w chwili próby. Gdy wybuchła wojna i wiadomo było, że wojsko rosyjskie przetacza się ze wschodu na zachód, burmistrz musiał odpowiedzieć sobie na pytanie jak się wobec Moskali zachować. Mógł po prostu uciec, jak czyni to wielu. W kronice parafialnej ks. Jan Jakiel (osiecki proboszcz) pisze wyraźnie, że jesienią 1914 za wojskiem austriackim, wypieranym przez wroga podąża masa ludzi, głównie urzędników z rodzinami. Karciński zostaje w Żmigrodzie i spełnia swoją funkcję, to znaczy dba o życie i mienie mieszkańców. Niektóre świadectwa mówią o tym, że bezpośrednio przed wkroczeniem Rosjan burmistrz kazał wywiesić białe flagi. Jak się można domyślić chciał zapobiec walkom, zniszczeniom i śmierci. Gdy Rosjanie wkraczają, Karciński odczytuje mieszkańcom „Odezwę wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza do Polaków”, jest posłuszny. Widocznie widzi w tym posłuszeństwie sposób na przetrwanie miasteczka. Jednak sytuacja na froncie jest dynamiczna. Rosjanie ze Żmigrodu znikają, a znowu pojawiają się tu Austriacy i… aresztują Leona Karcińskiego i jego zastępcę Jana Kopycińskiego jako zdrajców, sympatyzujących z Moskalami. Z „Księgi pamiątkowej i adresowej wygnańców wojennych” wiemy, że Karciński opuścił Żmigród 11 listopada 1914 i trafił do XIX dzielnicy Wiednia, czyli Döbling, na ulicę Krottenbachstraße.
- Czy był kolaborantem?
- Myślę, że był polskim patriotą, który wierzył, że to Rosjanie przyniosą Polsce niepodległość. Przynajmniej na początku wojny wielu ludzi tak myślało. Konflikt zbrojny między zaborcami rozbudzał różne oczekiwania. Rosjanie w tej odezwie uderzyli w czułe punkty Polaków, dali nadzieję na odrodzenie państwa.
- Taką nadzieję miał też Roman Dmowski. Był wielkim zwolennikiem deklaracji Mikołaja Mikołajewicza. Chciał z Rosjanami pokonać Niemców i w ten sposób wskrzesić Polskę.
- Odwrotnie niż Józef Piłsudski, dla którego to Rosja była głównym wrogiem… Obaj szli innymi drogami, ale cel mieli wspólny – niepodległość – dlatego nazywamy ich „ojcami niepodległości”.
- Ale wróćmy do Karcińskiego. Trafia do Wiednia…
- Nie sam. Sądzę, że Anna Karcińska razem z mężem została ze Żmigrodu zabrana – na rok, może dłużej. Nie było ich w miasteczku w czasie najtrudniejszym. Okupacja rosyjska Żmigrodu trwała od Bożego Narodzenia 1914 do początku maja 1915, czyli do bitwy gorlickiej. To był bardzo trudny czas. Zima, głód i Rosjanie, którzy z jednej strony zachowywali się jak wrogowie (zdewastowali dwór Potulickich i szkołę), a z drugiej, o czym wiemy z pamiętników – wspierali miejscowych finansowo. Jak na ironię, oni też aresztowali jako niebezpiecznego Polaka jednego z liderów ówczesnego żmigrodzkiego społeczeństwa – notariusza Ignacego Dębickiego. A Karcińscy wrócili do Żmigrodu w roku 1915 lub na początku 1916. Leon zajął się burmistrzowaniem w zniszczonym mieście. Miał szczęście, że wrócił cały i zdrowy. Sympatie prorosyjskie w warunkach wojennych mogły się dla niego skończyć śmiercią.
- Kolejnym istotnym momentem jego życia jest przemówienie na żmigrodzkim rynku 3 listopada 1918, które jest częścią uroczystości związanych z odzyskaniem niepodległości.
- Tak, to podniosła chwila. Mamy o tym wyraźnie napisane w kronice żmigrodzkiej szkoły. 50-letni burmistrz – patriota jest tam, gdzie być powinien. Przemawia do ludzi i uświadamia im powagę wydarzenia. Drugim mówcą tego dnia jest 24-letni Władysław Mech, wtedy student, a w przyszłości lekarz i prezes Związku Ludowo-Narodowego na Podhalu, więzień Berezy Kartuskiej. Ciekawe zestawienie. Głos zabiera przedstawiciel „starej gwardii”, ale „młody wilk”. Myślę, że można by to wydarzenie uczcić przynajmniej okolicznościową tablicą albo płytą na środku rynku. Nie chodzi o pomnik dla dwóch narodowców, ale o pokazanie współczesnym „lokalnej świadomości ”; tego, że gdy odradzała się Ojczyzna to ludzie tu mieszkający zdawali sobie z tego sprawę. Dobrze by było, żeby to upamiętnienie uwzględniało wszystkich obywateli Żmigrodczyzny, którzy poszli się o Nią bić przed 1918, ale i w latach 1919-1920. Przecież to nie Karciński walczył o Polskę z bronią w ręku…
- Wkraczamy w II Rzeczpospolitą. To czas bardzo ciekawy.
- Ale niezbadany głównie z powodu braku źródeł, które zostały zniszczone w czasie II wojny światowej. Gdybyśmy mieli dostęp do protokołów posiedzeń żmigrodzkich władz, do wyników lokalnych wyborów, rejestrów działalności gospodarczej, rejestrów stowarzyszeń albo nawet to różnego rodzaju kronik i wspomnień, moglibyśmy o postawie i działalności Karcińskiego powiedzieć więcej. Wiemy tylko o znikomej część jego aktywności.
- Jak na przykład o rozbudowie żmigrodzkiej szkoły.
- Ta inwestycja to jego zasługa. Pozyskał na nią pieniądze. Szkoła była w opłakanym stanie po I wojnie światowej, choć minęło od „inwazji” 10 lat… Poza tym budynek był za mały jak na żmigrodzkie warunki – uczniów było ok. 430, klas było 9 (po dwa oddziały klas 1 i 2 oraz po jednym pozostałych) i 7 niewielkich sal. Wynajmowanie lokali na szkołę było normą. Wykonano więc remont, a odnowiona i rozbudowana szkoła miała zostać poświęcona we wspomnienie liturgiczne św. Stanisława Kostki – patrona polskich dzieci i polskiej młodzieży, czyli 13 listopada 1926. Z powodu nieobecności Karcińskiego uroczystość odwołano. Nie było go wtedy, bo pojechał z chorą żoną do Krakowa. To świadczy o tym, że właściwie oddanie do użytku rozbudowanej szkoły bez burmistrza nie miało sensu. Ta uroczystość miała być podziękowaniem dla niego.
- Jego żona zmarła 8 miesięcy później.
- Dokładnie 17 lipca 1927, miała 58 lat, w akcie zgonu wpisano, że na nowotwór wątroby. Jako, że Karcińscy dzieci nie mieli, Leon został w Żmigrodzie sam.
- Może to był jeden z powodów decyzji o wypłynięciu na szerokie wody? Leon Karciński chciał dostać się do polskiego parlamentu.
- Nie znamy jego motywacji, ale rzeczywiście dwukrotnie startował w wyborach do Senatu RP. Pierwszy raz w marcu 1928 z listy nr 24 Komitetu Wyborczego Katolicko-Narodowego w Krakowie, a potem w wyborach brzeskich w listopadzie 1930 z listy nr 4 krakowskiej Listy Narodowej. Nie twórzmy jednak wizji „ucieczki” Karcińskiego ze Żmigrodu. Jako kandydat znajdował się na dalszych miejscach list wyborczych i myślę, że zdawał sobie sprawę, że nie zostanie wybrany. Kto wie dlaczego zdecydował się na start w wyborach… Może został o to poproszony?
- Wiadomo, że Karciński starał się o zachowanie miejskości Nowego Żmigrodu.
- Wszystko na to wskazuje, że radni i burmistrz wystosowali pismo do władz wojewódzkich w Krakowie, aby uznawać Żmigród za miasto. Ustawa scaleniowa weszła w życie w marcu 1933, ale dawała władzom lokalnym rok czasu na reakcję. I w Żmigrodzie zareagowano „rzutem na taśmę” 20 lutego 1934. Treść wniosku jest znana, opublikował go Ludwik Mroczka w artykule „O drugą miejskość Nowego Żmigrodu” w gazecie „Region Żmigrodzki” z maja 2014. Argumentacja ówczesnego burmistrza i radnych może trochę dziwić. Oczywiście mowa jest o historii Żmigrodu jako ośrodka miejskiego o charakterze i znaczeniu handlowym, o liczbie ludności, ale i np. o tym, że pod koniec XVI wieku był tu szpital ubogich... Ten argument z jakichś powodów wydawał się ważny. Jednak wniosek nie spełnił swojego zadania. Dlaczego? Nie wiem. Jestem jednak przekonany, że Karciński nie chciał być ostatnim burmistrzem Nowego Żmigrodu.
- Zbliżał się kres jego życia. Wiemy, że przeprowadził się do Krakowa.
- W 1933 roku osiągnął wiek emerytalny (wtedy było to 65 lat), ale chyba odszedł na nią dopiero po reformie administracyjnej 1934 i utworzeniu w Żmigrodzie gminy wiejskiej. Pierwszym wójtem tejże był niejaki Kazimierz Radwański. A co z Karcińskim? Jak poświadcza osoba dobrze zorientowana, przegrał w karty dużo pieniędzy i na poczet długów, jakich sobie narobił, zajęto mu dom. Dom ten wykupił p. Stanisław Piwiński. To pewna informacja. A Karciński wyjechał do Krakowa, podobno się leczyć. Tam zmarł 19 lipca 1938. Jego pogrzeb odbył się dwa dni później w Żmigrodzie. Leon spoczywa w jednym grobie z żoną. I tu mała uwaga. Zapis o śmierci Karcińskiego znajduje się w księdze zgonów w Nowym Żmigrodzie (zapewne dlatego, że jest tu pochowany). Jednak właściwy akt zgonu sporządzono w parafii św. Szczepana w Krakowie i dzięki pomocy Stowarzyszenia Gmina Chrześcijańska zdobyłem jego odpis. Gdybym opierał się tylko na księdze żmigrodzkiej nie poznałbym adresu, pod którym Karciński w Krakowie mieszkał i gdzie zmarł, czyli w kamienicy na ul. Siemiradzkiego 19. Jako przyczynę śmierci podano zapalenie płuc.
- Czy odwiedził Żmigród latem 1938?
- Na pewno na miesiąc przed śmiercią był w Jaśle. 4, 5 i 6 czerwca 1938 Państwowe Gimnazjum im. króla Stanisława Leszczyńskigo w Jaśle obchodziło jubileusz 70-lecia i Karciński na uroczystościach się stawił. Przypominam, że zdawał maturę w 1888, czyli 50 lat wcześniej. Ale czy był wtedy w Żmigrodzie? Nie wiem.
- Karciński ma opinię „wielkiego społecznika”.
- Społecznik to ktoś, kto działa charytatywnie dla dobra jakiejś wspólnoty. Trzeba wykluczyć wszystko to, co robił „z urzędu”, bo to w jakimś sensie był jego obowiązek i za to dostawał wynagrodzenie. Za powinność burmistrza można uznać np. budowę wodociągu, czy remont szkoły w 1926. Ale np. organizację straży pożarnej lub wieloletnią pracę kulturalno-oświatowa w Towarzystwie Szkoły Ludowej zaliczyć trzeba do działań społecznych, a to nie tylko prowadzenie czytelni, czy pozyskiwanie do niej książek ale i np. organizowanie obchodów świąt narodowych, defilad, wieczorków patriotycznych i innych imprez okolicznościowych. Pod zaborami to była inna praca, w II RP inna… Wszystko to mogło się wydarzyć dzięki temu, że Karciński potrafił współpracować z każdym. Jeśli wyobrazimy sobie defiladę, na którą przychodzi 2 tys. osób, to widać skalę wykonanej pracy. Są świadectwa mówiące o tym, że Karciński nie pchał się na pierwsze miejsca, nie zabiegał o chwałę dla siebie, nie wypinał piersi po medale. Jedyne odznaczenie, o którym wiem, że otrzymał, to „dyplom uznania” od TSL w 1931. Pisze o tym ks. Sławomir Zych w książce o żmigrodzkiej parafii.
- Obecnie w Nowym Żmigrodzie jest sporo miejsc związanych z burmistrzem: dom, w którym mieszkał przetrwał do naszych czasów (ul. Mickiewicza 16), budynek dawnego sądu, gdzie mieściła się też prokuratura (dzisiaj liceum), siedziba Towarzystwa Zaliczkowego (dzisiaj GOK), dom Gminy Chrześcijańskiej, czyli stara gmina (dzisiaj Ośrodek Dokumentacji i Historii Ziemi Żmigrodzkiej – Muzeum im. Leona Karcińskiego), kościół z witrażem (św. Leona I Wielkiego) przez niego ufundowanym i grób państwa Karcińskich na cmentarzu, którym opiekuje się Gmina Chrześcijańska. Czy dodałby Pan coś do tej listy?
- Ulicę Karcińskiego.
- Jego nazwisko nie powinno być obce przeciętnemu mieszkańcowi.
- No i pewnie nazwisko nie jest obce, ale życiorys – tak.
- Pamięć o ostatnim burmistrzu przetrwała. Czyja to zasługa?
- O ile się orientuję to po II wojnie światowej, pamięć o Karcińskim trwała dzięki Gminie Chrześcijańskiej i jej ówczesnemu prezesowi. Mam w zbiorach kopię protokołu, sporządzonego 9 grudnia 1945. Około trzydziestu gospodarzy z Nowego Żmigrodu (są tam wymienieni z imienia i nazwiska) spotkało się na zebraniu wiejskim i potwierdziło przynależność do Gminy Chrześcijańskiej, dawniej nazywanej „instytutem ubogich” lub „fundacją ubogich”. Panowie wybrali wtedy nowego prezesa – Stanisława Jakubowskiego i nowy zarząd, w skład którego weszli: Karol Wilczyński (z-ca prezesa), Piotr Majewski (skarbnik), Daniel Grün (sekretarz), ks. Władysław Findysz (przew. komisji rewizyjnej), Konstanty Szuba i Andrzej Kopyta (czł. komisji rewizyjnej) oraz: Walenty Frużyński, Michał Nowak, Jan Bal, Michał Gołębiowski, Andrzej Senczak, Edward Musiałowicz. W tym protokole nazwisko burmistrza powtarza się kilkukrotnie, gdy jest mowa o majątku Gminy Chrześcijańskiej. Protokół stwierdza, że Karciński pomagał ten majątek gromadzić co najmniej od 1915… To jeden ślad. Drugi to klepsydra z 1949, której treść jest następująca: „Za spokój duszy ś.p. Leona Karcińskiego burmistrza miasta Żmigrodu, prezesa Gminy Chrześcijańskiej i dyrektora Towarzystwa Zaliczkowego odprawione zostanie we środę dnia 20 lipca 1949 r. o godz. 8 rano w kościele parafialnym w Żmigrodzie NABOŻEŃSTWO ŻAŁOBNE, o czym zawiadamia Zarząd Gminy Chrześcijańskiej”. Każdy może sobie tę klepsydrę obejrzeć, jest dostępna w bibliotece cyfrowej polona.pl.
- 1949, czyli 11 lat po śmierci Leona Karcińskiego. Wyraźnie jest on tu nazwany prezesem Gminy Chrześcijańskiej.
- W nomenklaturze bibliotecznej klepsydry nazywamy „dokumentami życia społecznego” i dlatego, że po latach mają wartość historyczną, powinny być przechowywane w archiwach lub muzeach, a nie bibliotekach. Można podejrzewać, że do Biblioteki Jagiellońskiej zawiózł ją, albo przesłał Stanisław Jakubowski, miejscowy stolarz, pasjonat lokalnej historii, prezes Gminy Chrześcijańskiej. Ten sam człowiek był pomysłodawcą ulicy Leona Karcińskiego. Przed wojną ta krótka ulica nazywana była Dukielską Małą lub Jatkową (w innej wersji Jatczaną), bo na niej zlokalizowane były jatki, czyli sklepy, czy też stragany z mięsem z uboju. Po wojnie Stanisław Jakubowski sam wykonał tabliczki z nazwami ulic, wśród których pojawiła się też ul. Karcińskiego. Nazwy przez niego zaproponowane zatwierdziły lokalne władze, ale nie wiem kiedy… Nie sprawdziłem jeszcze protokołów, które czekają gdzieś w archiwum.
- To były lata 40-te, 50-te i 60-te, a co potem?
- Nie wiem jak wyglądało upamiętnianie Karcińskiego w latach 70-tych i 80-tych. Raczej nikt nie robił akademii na jego cześć… Podejrzewam, że dopóki żył Stanisław Jakubowski (1912-1983) to przynajmniej opiekował się grobem. W latach 90-tych zainteresowanie Karcińskim wzrosło, bo zaczęto mówić w Nowym Żmigrodzie o możliwości odzyskania praw miejskich. Ówczesny wójt bardzo chciał być burmistrzem… W tym czasie z inicjatywy p. Mieczysława Brożyny i Jerzego Pietrusia – za pieniądze gminy – wyremontowano grób Karcińskich. Co prawda pominięto fakt, że razem z nim spoczywa jego żona – dlatego zabrakło jej imienia na nagrobku – ale to świadczy o tym, że to on był w centrum zainteresowania.
- W latach 60-tych działalność Gminy Chrześcijańskiej została brutalnie zakończona przez władzę ludową. Oficjalnie odrodziła się ona w 1996, a w 2009 obrała Karcińskiego na patrona. Równocześnie na burmistrza co rusz powoływało się też, powstałe w 1997 Towarzystwo Miłośników Nowego Żmigrodu, które uczyniło go patronem muzeum (otwarcie w 2016). W Gazecie Samorządowej „Region Żmigrodzki” co rusz można było znaleźć nazwisko burmistrza, ale nikt nie pokusił się o jakąś pogłębioną kwerendę na jego temat. Godny odnotowania jest napisany na podstawie wspomnień artykuł Feliksa Źrebca pt. „Najkrótsza ulica” ze stycznia 2006. W 2014 Gmina Chrześcijańska odnowiła nagrobek państwa Karcińskich, a nowa tablica uwzględnia już żonę burmistrza. Pytanie brzmi: Czy on rzeczywiście zasłużył się tak bardzo i naprawdę powinien być tak upamiętniany?
- Według mnie tak, ale może niech każdy odpowie na to pytanie sam. Dobrze by jednak było spróbować się czegoś więcej o nim dowiedzieć, a nie poprzestawać na stwierdzeniu „ostatni burmistrz Żmigrodu” lub powtarzać historie, co do których nie mamy pewności, że są prawdziwe. Szczególnie powinni na to uważać ludzie wypowiadający się publicznie, czy piszący książki. W 2008 ukazał się „Słownik działaczy Narodowej Demokracji w Galicji”, napisał go prof. dr hab. Adam Wątor z Uniwersytetu Szczecińskiego. Można tam znaleźć biogram Leona Karcińskiego, ale jest w nim mnóstwo błędów rzeczowych i naprawdę nie trzeba robić badań naukowych, żeby to stwierdzić. Niestety ten biogram, nieco rozbudowany, znalazł się w muzeum.
- Liczymy na to, że życiorys Karcińskiego… w muzeum im. Karcińskiego zostanie poprawiony i uzupełniony. A czy jest jakaś część życia Karcińskiego, o której chciałby Pan wiedzieć więcej?
- Kiedy się zaczyna zbierać materiały do biografii, to chciałoby się wiedzieć wszystko – każdy szczegół. Wielu faktów o Karcińskim nigdy się nie dowiemy… Ale gdybym dotarł do wszystkich detali jego życia, to chciałbym wiedzieć jeszcze jakie gazety i książki czytał? Czy w ogóle go interesowały? Do tego samego, co on pokolenia należeli Władysław Reymont, Stefan Żeromski, Stanisław Przybyszewski, Stanisław Wyspiański i cała plejada artystów (pisarzy, dramaturgów, poetów, malarzy, rzeźbiarzy, kompozytorów), których zaliczamy do tzw. pokolenia Młodej Polski. Czy z którymś było Leonowi Karcińskiemu szczególnie po drodze?
- Gratuluję wiedzy! I dziękuję za rozmowę!