Jednym z nielicznych, godnych uwagi elementów żmigrodzkiego rynku, jest niewielki pomniczek z herbem miasta w którego tarczy widnieje smok. Niewiele polskich miast ma takie godło, a jeszcze mniej może się poszczycić legendą o smoku, który terroryzował mieszkańców miasta... Przenieśmy się zatem w świat legend...
Jednym z dwóch takich miast, obok Krakowa, jest Nowy Żmigród. Jak wiemy, Żmigród leży w widłach dwóch rzek: Wisłoki i Niegłoszczy. Wisłoka opływająca miasto od zachodu tak podcięła wysoki brzeg, że stał się on niedostępny i niemal pionowy. Franciszek Kotula, autor znanego reportażu historycznego „Po rzeszowskich pogórzu błądząc”, jeszcze na początku lat 60-tych ubiegłego wieku, usłyszał od jednego z ówczesnych żmigrodzkich mieszczan opowieść „W jaskini pod miastem była olbrzymia żmija, która wszystko pożerała... Potem na zamku mieszkał potwór, który napadał na ludzi”. W staropolskiej polszczyźnie słowo żmij było synonimem słowa smok. Mamy więc tu do czynienia z analogiczną legendą do krakowskiej. Legendy takie nie biorą się z powietrza, a przekazują w przekształconej formie informacje o ważnych wydarzeniach historycznych z dalekiej przeszłości. Smoki, potwory, olbrzymi uosabiają zagrożenia, z którymi ludzie nie potrafili sobie poradzić.
Najazdy Hunów i Awarów w połowie pierwszego tysiąclecia naszej ery wywoływały powszechne przerażenie z tej przyczyny, że te niezwykle sprawne w walce ludy koczownicze posługiwały się łukami kompozytowymi, których donośność była dwukrotnie większa (400 – 500 m) niż łuków znanych w Europie (200 – 250 m). Efekt był taki, że zanim europejski łucznik złożył się do strzału już nie żył przeszyty strzałą stepowego najeźdźcy. Bezradność wobec tak piekielnej broni jak łuk kompozytowy wywoływała w Europejczykach przeświadczenie o nadludzkich cechach najeźdźców, co powodowało, że w różnych opowieściach zamieniali się oni w smoki lub olbrzymy. Naukowo dowiedziono, że krakowska legenda najprawdopodobniej opowiada o tym, że wzgórze wawelskie swego czasu zajmowali Awarowie, których utożsamiał smok. Walczyli z nimi odważni rycerze, ale ginęli jeden po drugim, bo w otwartej walce nie mieli szans. Jednak smoka udało się w końcu pokonać podstępem, bo był to jedyny sposób na najeźdźców. W krakowskiej legendzie pojawia się również król Krak. Imię to jest do dziś znanym słowem w języku chorwackim i oznacza po prostu księcia. Mamy tu więc opowieść o tym, jak Chorwaci, poddani księcia, pokonali podstępem Awarów okupujących wzgórze wawelskie. Podstęp był możliwy dzięki temu, że chorwaccy wojownicy przedostali się na szczyt wawelskiego wzgórza podziemnymi chodnikami, do których wejście wiodło przez Smoczą Jamę. Chodniki te istniały do XVI wieku, kiedy zostały zamurowane podczas renesansowej przebudowy Wawelu. Usunięcie Awarów z Wawelu musiało się wydarzyć między końcem VI a końcem VIII wieku.
Niestety, nikt nie prowadził takich dociekań w stosunku do legendy o smoku-żmiju w Żmigrodzie. Ciekawe jest w niej to, że najpierw zagrożenie znajdowało się poza grodem: „W jaskini pod miastem była olbrzymia żmija, która wszystko pożerała”, a dopiero później ulokowało się w samym grodzie: „Potem na zamku mieszkał potwór, który napadał na ludzi”. Legenda żmigrodzka pochodzi zapewne z tego samego okresu co krakowska, ale może też dotyczyć czasów nieco młodszych (przełom IX i X wieku), kiedy to Madziarzy zajmowali Nizinę Panońską i do połowy X wieku siali postrach w całej Europie, urządzając łupieżcze wyprawy. Oni także wywoływali podobne uczucia jak Awarowie, bo również byli koczownikami perfekcyjnie władającymi łukami kompozytowymi. Ta legenda uzmysławia nam, że historia Żmigrodu może mieć najmniej tysiąc lat, oczywiście pod warunkiem, że legenda zawiera autentyczny przekaz historyczny. Nic dziwnego, bowiem Żmigród stanowi część dużego zespołu obronnego, który w średniowieczu funkcjonował w dolinie Wisłoki. Do dziś nie ma wśród badaczy zgody, czy rozlokowane na obu brzegach rzeki grody i osady o funkcjach obronnych nadzorowały szlak wiodący wzdłuż Wisłoki, czy też rzeka była granicą, a grody leżące na wschód i zachód od niej należały do różnych organizmów plemiennych czy protopaństwowych. Jedyne co możemy dziś bezspornie stwierdzić, to niezwykłe nagromadzenie w tym rejonie nazw obronnych i śladów obronnych budowli. Przyjrzyjmy się bliżej temu skupisku.
Zacznijmy od Żmigrodu Starego. Badacze przypuszczają, że powstał on w pierwszej połowie XII wieku, ale Franciszek Kotula sugerował istnienie Żmigrodu już w czasach państwa Wiślan, a więc w wieku IX. Nie istnieją żadne zachowane dokumenty, ale w sukurs przychodzi tu legendarny żmij-smok. Jeśli założymy, że uosabia on Madziarów lub Awarów, to początki można przenieść na IX, VIII lub nawet VII wiek. Natomiast najstarszy zachowany dokument, w którym pojawia się nazwa Żmigrodu pochodzi z 1305 roku i dotyczy wojewody sandomierskiego zwanego Albertus de Smigrod. Dokument tej jest świadectwem, że w owym czasie Żmigród był znanym i ważnym ośrodkiem w Małopolsce. Albertus czyli Wojciech miał czterech synów, z których trzech piastowała wysokie urzędy. Najwyżej zaszli Mikołaj, który w 1331 roku został wojewodą krakowskim i Jarosław podniesiony w 1342 roku do godności arcybiskupa gnieźnieńskiego. Kolejny dokument z 1326 roku wymienia już oba Żmigrody – Stary i Nowy, obydwa jako siedziby parafii.
Około 1700 metrów na południe od kościoła w Starym Żmigrodzie znajduje się grodzisko zwane Zamczyskiem. Ulokowane jest ono na cyplu grzbietu odchodzącego ku wschodowi ze szczytu Góry Grzywackiej. Grodzisko, którego majdan ma wymiary 48x30 m, zajmuje wierzchołek o stromych zboczach. Naturalna obronność miejsca została wzmocniona potrójnym pierścieniem doskonale zachowanych wałów sięgających wysokości 6 m. Prowadzono tu badania archeologiczne latem 1938 roku, ale cały pochodzący z nich materiał zaginął. Niewielkie badania prowadzone w latach 50 i 60-tych XX wieku pozwoliły ustalić, że istniał tu mały gród rycerski funkcjonujący od XIII do przełomu XV i XVI wieku. Parę lat temu TMNŻ oznakowało dojście do Zamczyska prowadzące od drogi Nowy Żmigród – Dukla, więc dla kogoś, kto będzie chciał zwiedzić to miejsce nie powinno być problemu.
Około 1400 metrów na północny wschód od kościoła znajduje się miejsce zwane Kasztel. Obecnie jest to niewielki przysiółek, stanowiący część Siedlisk Żmigrodzkich, który powstał po parcelacji dworu. Przy okazji parcelacji zburzono też zabudowania dworskie. Prowadzący w tym miejscu powierzchowne badania archeologiczne Antoni Kumysz dopatrzył się tu zarysów grodziska.
Kolejne grodzisko znajduje się 5,5 km na zachód i ulokowane jest na gruntach wsi Brzezowa w pobliżu Jaworza. Nosi nazwę Walik. Jego majdan w formie nieregularnego pięcioboku o maksymalnych wymiarach 150-160 m otaczają dość dobrze zachowane dwa pierścienie wałów. Podczas badań archeologicznych ustalono, że gród użytkowany był w V wieku, a potem na przełomie VIII i IX wieku oraz w X wieku. Choć grodzisko jest dziś przypisywane do Brzezowej, to bliżej z niego do Jaworza, sąsiadującego z Desznicą. Obie te nazwy są związane z obronnością.
Z Walika przenosimy się 3 km na północny zachód i znajdujemy się w Mrukowej, na miejscu zwanym Zamczysko. Jest nim płaski szczyt odosobnionej i dziś zalesionej góry, o stromych, a niekiedy wręcz urwistych stokach. Wokół majdanu o wymiarach 22x50 m można zobaczyć pozostałości murów z łamanego kamienia. Niewielkie sondażowe badania archeologiczne pozwoliły ustalić, że miejsce to było użytkowane od końca XIII do początku XV wieku. Według relacji Jana Długosza, warownia ta już w XV wieku była opuszczona i zrujnowana. Według ludowej tradycji, na terenie Mrukowej bądź Pielgrzymki istniały dwa obiekty obronne zwane Zamczyskiem Polskim i Zamczyskiem Ruskim.
Leżąca na północ od Mrukowej wieś Samoklęski też ma swoje Zamczysko, bo tak nazywane jest niewielkie wzniesienie na wschodnim skraju zabudowy wsi. Płaskie wzgórze otoczone jest dziś łąkami, ale w średniowieczu był to teren podmokły, naturalnie broniący dostępu do warowni. Badań archeologicznych, niestety, tu nie prowadzono, ale jeszcze w połowie lat 70-tych XX wieku walały się na wzgórzu fragmenty renesansowej kamieniarki pochodzące z istniejącego tu dworu obronnego. Zapewne powstał on w miejscu wcześniejszej fortalicji, może grodu.
Z Samoklęskami sąsiaduje Osiek leżący nad Wisłoką. Ulokowano go w zakolu tej rzeki w taki sposób, że rzeka otacza miasteczko z trzech stron. Z czwartej, południowej strony osłania je rzeczka Szczawa. Osiek to nazwa typowo obronna i oznacza „warownię utworzoną z zasieków, czyli ściętych drzew”. Miejscowość leży na wzgórzu, którego szczyt zwany jest Zamczyskiem. Do dziś zachowały się piwnice o grubych murach. Nie prowadzono tu badań archeologicznych. Ze źródeł historycznych wiadomo, że Osiek został odkupiony z rąk prywatnych przez Kazimierza Wielkiego, który wzniósł tu zamek. Miasteczku towarzyszą dwie osady o obronnych nazwach – Zabronie (przysiółek na wschód od niego) i Zawadka (wieś nad potokiem Kłopotnica, na zachód od Zabronia).
Na północ od Zabronia i Zawadki leży Załęże, wieś z kościołem parafialnym wymienianym przez Jana Długosza. Według miejscowej tradycji znajduje się tu Grodzisko leżące na północ od zabudowań wsi. Dalej ku północy trakt wiedzie prosto do Dębowca, którego dzieje sięgają XIII wieku. W jego wschodniej części leży wzgórze Zamczysko, na którym obecnie stoi kościół i klasztor Saletynów. Jeszcze w 1840 roku P. Żegota w „Starożytnościach galicyjskich” pisał: „W Dębowcu w Jasielskiem dotąd jeszcze widoczna baszta zamku rodzinnego Zborowskich”. W XVII wieku na zrębach tego zamku powstał dwór – dziś już nie istniejący. Również nazwa Dębowiec świadczy o obronności tego miejsca. Wiadomo, że Słowianie bardzo wysoko cenili dąb i uważali go za drzewo posiadające niezwykłe właściwości. Brało się to z tego, że dąb ma bardzo twarde i trwałe drewno. Umieszczony pod ziemią nie gnije, ale nabiera jeszcze twardości. Z tego względu skrzyniowe konstrukcje wałów grodów wykonywano z dębu. Dlatego grody kojarzono z dębami. Dąb, jako wybrane drzewo boże, posiadał niezwykłą moc, którą mógł przekazywać ludziom. Stąd też drzewem tym związanych było wiele wierzeń i zabiegów leczniczych. Sam przymiotnik dębowy miał znaczenie pozytywne, kojarzył się z czymś wzmacniającym, krzepiącym i odstraszającym złe siły.
Po drugiej stronie Wisłoki, na wschód od traktu Załęże-Dębowiec, leżą dwie wsie: Świerchowa i Zarzecze. W Świerchowej, na wschód od zabudowań znajduje zalesione wzniesienie o nazwie Grodzisko, z którym związana jest legenda o zapadłym kościele. Z kolei w Zarzeczu znajdujemy wzgórze o nazwie Gródek położone naprzeciwko Dębowca.
Stary, średniowieczny trakt, idąc od południa, docierał przez Mytarz do Nowego Żmigrodu a następnie z Mytarki przez Czekaj szedł do Osieka. Dalej wiódł w bezpośrednim sąsiedztwie Zabronia, mijał Załęże i docierał do Dębowca, skąd kierował się ku Jasłu. Nazwy Mytarz i Mytarka jednoznacznie określają, że w średniowieczu najważniejszą miejscowością tego zespołu był Nowy Żmigród. W miejscowościach tych pobierano myto, czyli opłaty za korzystanie z traktu. Między Osiekiem a Nowym Żmigrodem jest Czekaj, gdzie oczekiwano w kolejce na uiszczenie myta. Cała ta procedura trochę trwała, gdyż opłaty zależały od ilości i rodzaju przewożonych towarów a odpowiedni urzędnik musiał to wszystko oszacować. Od północy trakt do Żmigrodu zabezpieczały Zawadka, Zabronie i Osiek. Od południa odpowiednikiem polskiego Osieka była ruska Desznica (odpowiednik polskiej przesieki) wspomagana przez Jaworze. Skoro zatem Żmigród stanowił w średniowieczu centrum opisanego wyżej zespołu obronnego, to warto zadać sobie pytanie: skąd wzięła się nazwa i czy ma ona jakiś związek z obronnością?
Ile jest w Polsce Żmigrodów, tego raczej nikt nie wie, bowiem są to nie tylko nazwy miejscowości, ale również nazwy wzgórz bądź cypli o wybitnych walorach obronnych. Jeśli zaś chodzi o miasta to oprócz Żmigrodu nad Wisłoką jest również Żmigród nad Baryczą na granicy śląsko-wielkopolskiej. Obronne wzgórza o tej nazwie znane są z Opatowa, Lublina i Sandomierza. W Opatowie Jan Długosz wymienia castrum Zmigrod, czyli umocnienie, które było zamkiem lub grodem. W Lublinie nazwa Żmigród związana jest z południową częścią wzgórza, na którym mieści się Stare Miasto. Przypuszcza się, że również tutaj był gród. Żmigród sandomierski to wzgórze w północno-wschodniej części miasta, u rozwidlenia traktu wiodącego do Zawichostu i do dawnej przeprawy przez Wisłę u ujścia Sanu.
Nad nazwą Żmigród głowią się językoznawcy od dawna i mają na jej pochodzenia rozbieżne zdania. Pierwsza z teorii wywodzi tę nazwę od słowa żmija. Żmigród byłby więc grodem żmii lub żmij, cokolwiek by to słowo znaczyło. W staropolszczyźnie pierwszym skojarzeniem do słowa żmij było słowo smok. Tutaj w sukurs tej teorii przychodzą legendy związane z dwoma miastami. Żmigród nad Baryczą, według legendy powstał na Górze Żmij lub też Smoczej Górze; Żmigród zaś nad Wisłoką miał „sublokatora” w postaci żmija-smoka. Oba miasta mają żmija (smoka) w herbie. Nie sposób jednak określić, czy nazwa wzięła się od legendy czy legenda od nazwy. Według drugiej teorii nazwa ta wywodzi się od cząstki *zvƄn-, czyli „dźwięczeć”. W tej wersji nazwa oznaczałaby „dzwoniący gród”, czyli taki w którym istniały dzwony, a dzwony te używano dobicia na trwogę, czyli dla ostrzeżenia przed naciągającym niebezpieczeństwem. Być może nazwa miasteczka nad Wisłoką nie wzięła się od nękających go Awarów czy innych ludów koczowniczych a wzięła swój początek od nazwy „dzwoniącego grodu”, czyli miejsca, które było najważniejsze w systemie obronnym górnej Wisłoki?
Opracowano na podstawie artykułu S. Krycińskiego opublikowanego w Magurach z 2003 roku.