O francuskich Burbonach, którzy po okresie rządów Napoleona, ponownie powrócili do władzy, już po kilku latach mawiano, że „niczego się nie nauczyli, nic nie zrozumieli”. I zamiast szukać rozwiązań, które podzieloną politycznie Francję by zjednoczyły, robili wszystko, by te podziały utrwalić. Efektem tego, po kilkunastu latach, była rewolucja, która już na trwałe władzę Burbonów obaliła.
Obejrzałem sobie nadzwyczajną sesję Rady Gminy, która 25 października br. omawiała m.in. problemy żmigrodzkiej oświaty. Wprawdzie taka sesja miała być w grudniu ubiegłego roku, ale tak się jakoś przeciągnęło o 10 miesięcy, bo przecież tak naprawdę nikogo edukacja nie obchodzi! Bo kogoś obchodzi? Nie żartujmy sobie! Czy dyrektor szkoły, którego uczniowie zdali egzamin poniżej średniej powiatowej zostanie odwołany ze stanowiska? Nie zostanie! Czy nauczyciel przedmiotu, którego uczniowie zdali egzamin poniżej średniej powiatowej zostanie zwolniony z pracy? Nie zostanie! Więc o czym mówimy? O odpowiedzialności? O jakiej i czyjej? Jest ustawowy obowiązek zorganizowania debaty, więc się ją organizuje. Radni głosu nie zabiorą, bo po pierwsze mają na to, jak mawia młodzież, wyjebane. Podobnie zresztą jak i każdą inną sprawę. Każe wójt przegłosować wzięcie 10 milionów kredytu - przegłosują; każe wójt zlikwidować gminę – przegłosują; każe wójt mianować własną żonę swoim zastępcą – przegłosują! Byle tylko dostać swoją dietę i poczuć się ważniejszym od innych. Nie wiem, czy w historii gminy Nowy Żmigród była kiedykolwiek tak przeraźliwie słaba merytorycznie i intelektualnie jak w tej kadencji, Rada Gminy. Skoro mamy zatem takich radnych, to nie ma się co dziwić, że dyrektorzy szkół mogą sobie pleść niczym przysłowiowy "Piekarski na mękach”, bo przecież wiadomo jest, że żaden radny żadnego pytania nie zada. Można zatem opowiadać hocki-klocki o magicznym wpływie braku tablic interaktywnych na poziom egzaminu z matematyki w Kątach, opowiadać jakieś baśnie z mchu i paproci o tym, że w 2015 roku w Nienaszowie wyniki były lepsze albo o tym, że w Nowym Żmigrodzie klasy są za duże, co ma wpływ na wyniki. Trzeba było słuchać dwa lata temu Wójta, który tłumaczył, że tylko duże klasy pozwalają dzieciom na rywalizację i osiągnięcie wyższego poziomu nauczania. A teraz co? Po dwóch latach chcecie mieć mniejsze klasy? Gdybym był bardziej naiwny, to powiedziałbym, że to jakaś niesamowita historia ale jestem na tyle dorosły, by wiedzieć, że „prawda czasu” jest zmienna. Słuchając dyrektorów szkół, to w sumie można powiedzieć, że te wyniki były pozytywne a jeżeli ktoś uważa, że były poniżej oczekiwań, to wpływ miało na to wszystko, łącznie z promieniowaniem kosmicznym oraz dziurą ozonową, ale, broń Boże!, żadnego wpływu na to nie miała np. organizacja pracy szkół! Właściwie to jedyną rzecz, która mi brakowała to chóralne odśpiewanie znanego przeboju zespołu T.Love „Jest super, jest super więc o co ci chodzi”?
Niestety, ale mamy słabych dyrektorów szkół, którzy nie potrafią egzekwować od swoich podwładnych dobrej pracy. Robicie sobie jaja z dzieci, bo w Statutach swoich szkół wpisujecie, że np. nie można organizować 2 sprawdzianów w jednym dniu, ale – będę kulturalny – w głębokim poważaniu macie to, że wasi podwładni, zamiast sprawdzianów, wymyślają sobie „kartkówki” z 5 ostatnich lekcji czy „pisemne prace kontrolne”. Też z 5 ostatnich lekcji… Jeżeli uważacie, że dzieci tego nie widzą to znaczy, że jesteście równie naiwni jak dziewice w burdelu. I przy okazji: jak rodzic ma uczyć swoje dziecko poszanowania dla prawa, skoro nauczyciel w szkole, przy akceptacji dyrektora, mu w praktyce pokazuje jak to prawo można omijać? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Nie potrafiliście w ubiegłym roku szkolnym, gdy dostaliście stosowne narzędzia, tak zorganizować pracy swoich szkół, by dzieci miały parę godzin wolnego. W zamian zmusiliście je do siedzenia przed komputerem od 8.30 do 15.30 a potem, by im zapewnić dodatkową rozrywkę, kazaliście im pisać zadania domowe lub przygotowywać się do sprawdzianów. Chcecie wiedzieć, skąd takie słabe wyniki? Powiem wam: popatrzcie na ilość ocen z innych przedmiotów, które dzieci miały w II półroczu i zadajcie sobie pytanie: kiedy te dzieci miały się uczyć do egzaminów? Kiedy? Ale was to przecież nie rusza: przyjdziecie na sesję, bo was zaproszą, poopowiadacie niestworzone historie, a potem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku pójdziecie maltretować kolejne roczniki 8-klasistów. Za rok przyjdzie znów i będziecie opowiadać to samo: bo klasa była humanistyczna, bo nie wszyscy muszą mieć wyższe studia i takie tam, co wam tylko ślina na język przyniesie. Radni skupią się na wpatrywaniu w blaty stolików, przewodniczący Rady Gminy – jak zawsze - utajni posiedzenie komisji RG, Wójt wygłosi parę zdań. I do przyszłego roku! W ubiegłym roku szkolnym dostaliście możliwości wprowadzenia zmian organizacyjnych w systemie nauczania, np. 30-minutowe lekcje. W ilu szkołach w gminie wprowadzono takie rozwiązanie? W ilu szkołach w tym roku szkolnym wprowadzono zmiany w Statucie, że uczeń ma wolne od pytania w poniedziałek, by mógł rzeczywiście odpocząć od nauki i mieć naprawdę wolny weekend? W ilu szkołach uznaliście, że trzeba ograniczyć, przynajmniej w 8 klasach, zadania domowe tylko do tych przedmiotów, z których będą egzaminy? Znając życie, bardziej należałoby się spodziewać, że uczeń będzie miał sprawdzian 2 września z poprzedniej klasy… W końcu znam przypadek, że w jednej ze szkół uczniowie mieli sprawdzian w pierwszym dniu powrotu po feriach zimowych… W ilu szkołach, pod wpływem wyników z egzaminów, zostały wprowadzone jakieś zmiany organizacyjne? Bo chyba obecna „sprawdzianoza” to nie są te zmiany?
Jest mi w gruncie rzeczy bardzo smutno z powodu tego, co napisałem, ale – uważam – że, ktoś to musiał napisać! Nie dlatego, że sprawia mi to jakąkolwiek przyjemność, ale dlatego, że gdy kiedyś ktoś powie, że wszyscy milczeli przynajmniej będę mógł popatrzeć w lustro i powiedzieć: nie milczałem!