There was a problem loading image 'images/IMG_20190922_114909.jpg'
There was a problem loading image 'images/IMG_20190922_114909.jpg'
W połowie drogi między Sadkami a Nienaszowem na przysiółku „Debrza” znajduje się niewielki pomnik poświęcony pamięci ludzi, którzy zostali zamordowani w tym miejscu we wrześniu 1939 i sierpniu 1944 roku. Egzekucja, która miała miejsce 9 września 1939 roku była pierwszą masową zbrodnią popełnioną przez niemieckich najeźdźców na mieszkańcach naszej Gminy…
Początek II wojny światowej w naszych okolicach zaznaczył się tylko przelotem niemieckich samolotów, które bombardowały lotniska w Krośnie i Moderówce. Zgodnie z niemieckim planem operacyjnym, główne siły niemieckiej 1 Dywizji Górskiej gen. Ludwiga Küblera dopiero rankiem 7 września przekroczyły granicę RP w Ożennej i po potyczce z prowadzącymi działania osłonowe żołnierzami kompanii „Jasło” batalionu Obrony Narodowej „Jasło” i batalionu ON „Rzeszów” koło Krempnej (Polacy stracili 3 zabitych; Niemcy strat w ludziach nie ponieśli) w dniu następnym przed południem zajęły Nowy Żmigród. 8 września w Nowym Żmigrodzie ok. godz. 14-tej gen. Kübler wydał rozkaz zorganizowania dwóch grup zmotoryzowanych (wprawdzie M. Wieliczko pisze, że była to „grupa pancerno-motorowa” ale niemieckie dywizje górskie nie posiadały w swym składzie czołgów, ani nawet samochodów pancernych), których celem było zdobycia przepraw na Sanie pod Sanokiem a następnie atak na Lwów. Obie grupy, odpowiadające wielkością polskiemu batalionowi piechoty, składały się ze strzelców górskich wzmocnionych saperami i artylerią. Południowa grupa „Geiger” (podpułkownik Franz Geiger, dowódca saperów XVIII Korpusu Armijnego) poruszała się trasą przez Łysą Górę-Duklę w kierunku Rymanowa, a grupa północna „Lang” (major Herbert Lang, dowódca XLIV górskiego batalionu przeciwpancernego 1 Dywizji Górskiej) wyruszyła drogą przez Kobylany-Łęki Dukielskie-Równe na Krosno. Ich śladem pieszo ruszyły pozostałe oddziały pokonując dziennie ok. 60 km. W ten sposób zaczęła się – przytaczana we wspomnieniach żołnierzy 1 Dywizji Górskiej – Sturmfahrt auf Lemberg (szturmowa jazda na Lwów). O sile albo raczej słabości polskiej obrony świadczy fakt, że 12 września oddziały niemieckie po pokonaniu 250 km – dotarły do bram miasta, którego po długich walkach nie zdobyły ze względu na ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow w myśl którego Lwów przypadł Rosjanom. Marszowi na Lwów towarzyszą liczne zabójstwa dokonywane na ludności cywilnej przez przedstawicieli „rycerskiego” Wehrmachtu m.in. we Wróbliku Królewskim, Besku czy Olchowcach.
Jednocześnie na ziemię żmigrodzką wkraczają oddziały drugiego rzutu, a wśród nich 3 Dywizja Górska, którą dowodzi gen. Eduard Dietl. Oddziały te przemieszczają się drogą przez Nienaszów. O tym, co wydarzyło się 9 września 1939 roku można w literaturze znaleźć kilka, mocno sprzecznych z sobą, relacji. Mieczysław Wieliczko w książce „Jasielskie w latach drugiej wojny światowej” pisze: „/…/ W południe 9 września w Nienaszowie żołnierze z przejeżdżającej przez wieś kolumny rozstrzelali 10 mężczyzn pod ścianą stodoły, którą po egzekucji podpalili. Kolumna ruszyła dalej przez wieś w stronę Kobylan. Zbrodnia w Nienaszowie została dokonana w analogicznych okolicznościach jak we wsi Rozdziele w pow. Gorlice, tego samego dnia, tyle, że w godzinach porannych. Rozstrzelano tam 9 osób i podpalono 6 budynków. Czyżby dokonała tego ta sama jednostka Wehrmachtu (3 Dywizja Górska”, idąca w drugim rzucie natarcia? /…/”.
Z kolei w książce „Kościół katolicki w jasielskiem 1939-1945” autorstwa M. Matysika, M. Rudnickiej i Z. Świstaka relację o zbrodni w Nienaszowie mamy w dwóch miejscach; na str. 157 „/…/ 9 września w Nienaszowie żołnierze niemieccy rozstrzelali 10 osób, które schwytali w pobliżu miejsca w przysiółku Debrza, gdzie została ostrzelana kolumna wojska /…/” oraz na str. 174: „/…/ Za zabicie jednego lub dwóch Niemców jadących pojazdem wojskowym rozstrzelano 10 osób /…/”.
Znacząco inny obraz zbrodni w Nienaszowie przedstawia Stanisław Zabierowski w książce „Rzeszowskie pod okupacją hitlerowską”: „/…/8 września przez wieś Nienaszów w powiecie jasielskim maszerowały wkraczające do Polski oddziały wojska niemieckiego. Zdążały one za posuwającym się ku Krosnu frontem. W czasie przemarszu jeden z samochodów wpadł do rowu, prawdopodobnie wskutek zastrzelenia kierowcy przez nieznanego sprawcę. Przemarsz trwał do rana następnego dnia. Jako ostatni wkroczył do wsi oddział SS. Żołnierze na znak dowódcy zaczęli strzelać do przyglądających się wojsku mieszkańców Nienaszowa i okolic, zabijając Pawła Zająca, Józefa Bala, Antoniego Wielgosza, Stanisława Selkę (powinno być: Lelkę – przyp. red.), Franciszka Fijałkiewicza i Franciszka Świetlika. Ponadto zatrzymali Władysława Jaracza, Władysława Zająca, Antoniego Piejkę i Antoniego Delimata, polecili im podnieść z rowu samochód, a następnie rozstrzelali ich pod jedną ze stodół. Przed odmarszem z Nienaszowa spalili kilka zabudowań. /…/”.
Niewątpliwie z tych kilku relacji możemy wykluczyć jeden fakt: zbrodni z Nienaszowie nie dokonali żołnierze SS, bo takich jednostek tu po prostu nie było! Prawdopodobnie byli to żołnierze 1 lub 3 Dywizji Górskiej. Pozostaje do rozstrzygnięcia tajemnica: czy zbrodnia w Nienaszowie była odwetem żołnierzy niemieckich za śmierć swojego towarzysza broni zastrzelonego przez „nieznanego sprawcę” (żołnierz WP? cywil? przypadkowy strzał żołnierza niemieckiego?) czy była formą zemsty za śmierć z powodu zwykłego wypadku komunikacyjnego, jakim jest wjechanie do rowu na co wskazywałby opis podany przez S. Zabierowskiego? W literaturze jest opisana ogromna ilość przypadków, gdy żołnierze niemieckiego Wehrmachtu rozstrzeliwali niewinnych Polaków we wrześniu 1939 z najróżniejszych powodów, z których podstawowym był strach przed wszechobecnymi – w wyobraźni najeźdźców – partyzantami. Przykładem na to, że żołnierze Wehrmachtu wszędzie widzieli mitycznych partyzantów jest fragment relacji żołnierza niemieckiego z walk o Krempną opublikowany w „Magurach” w 2009 roku: „/…/ Noc w okopach, wysłani po jedzenie idą do tyłu w stronę kuchni polowych. Ubezpieczenia wystawione. Tymczasem dowiaduje się także, skąd wziął się ogień z miejscowości – mieszkańcy byli uzbrojeni i w ten sposób wzięli udział w walce. Polscy żołnierze pozostali w tej miejscowości, włożyli cywilne, chłopskie ubrania i strzelali do nas. Teraz nasza złość nie zna już granic. No, jutro rano będziemy już te typy wyciągać z okopów. Wstaje dzień. Całe towarzystwo wyfrunęło, wszystko oczyszczone. Kilku zabitych – pierwsi polscy żołnierze, jakich widzimy – to rezultat natarcia. /…/”. Po części takie przekonanie było konsekwencją charakteru prowadzonego w Polsce blitzkriegu – mobilne, szybko poruszające się oddziały agresora rozbijały i odcinały bardziej statyczne linie obrony, przez co wielu obrońców zostawało za linia frontu, gdzie dalszy opór (jak ewentualny ostrzał niemieckiej kolumny przejeżdżającej przez Nienaszów) mógł łatwo zostać zinterpretowany jako dzieło „nieregularnych oddziałów” lub „partyzantki”. Konwencja pozwalająca zabijać cywilów przy których znaleziono broń, stanowiła carte blanche dla niemieckich żołdaków. Jak wspominało wielu naocznych świadków, pojęcie „broni” można było interpretować bardzo szeroko – za broń uznawano nawet scyzoryki czy brzytwy. Szczególnie narażeni byli rolnicy, gdyż przy nawet najbardziej pobieżnym przeszukaniu gospodarstwa można było znaleźć strzelbę czy widły…
Niezależnie od tego, jakie były przyczyny, 9 września 1939 roku żołnierze niemieckiego Wehrmachtu zamordowali 10 Polaków. Byli to:
- Józef Bal
- Antoni Delimata
- Franciszek Fijałkiewicz
- Władysław Jaracz
- Stanisław Lelko
- Franciszek Piejko
- Franciszek Świetlik
- Antoni Wielgosz
- Paweł Zając
- Władysław Zając
Najstarszy (Franciszek Swietlik) miał 60 lat, najmłodszy (Franciszek Fiajałkiewicz) zaledwie 19… Byli pierwszymi ofiarami na żmigrodzkiej ziemii zbrodniczego niemieckiego agresora. Po latach na miejscu kaźni postawiono niewielki pomnik.
Przejeżdżając drogą z Sadek do Nienaszowa może czasami warto sobie przypomnieć o tym wydarzeniu?